O małych nawykach, które są początkiem wielkich rzeczy.
Wiem, że jesteście bardzo zajętymi ludźmi. Wiem też, że nie macie czasu “siadać do nauki” między naszymi spotkaniami. ️Bardzo dobrze Was rozumiem. Ja na przykład jestem turbo busy, ponieważ:
- jestem mamą prawie dwulatki,
- prowadzę dom,
- mam kilkumiesięcznego psa,
- rozwijam swoją szkołę językową,
- sama też prowadzę zajęcia,
- tworzę drugą markę,
- …i też nie siadam do książek z angola 😀
Wiem, że Wasze listy również są nieskończenie długie. I jak w tym wszystkim znaleźć czas na naukę języka? No nie ma opcji! Nie ma opcji, jeśli systematyczność rozumiecie tak, jak została nam ona wpojona w szkole.
Dlatego rozwinęłam swoją systematyczność, dzięki której codziennie czuję satysfakcję z nauki języków. Jestem ostatnią osobą, która powie Wam, że aby opanować język, trzeba codziennie siadać do książek. Wierzę w małe kroki. Czasem moi Kursanci, na początku naszej wspólnej językowej drogi, nie dowierzają, że jak takie „nic” może przynosić lepsze efekty, niż wkuwanie słów na blachę. Ja wiem, że tak właśnie jest i uparcie je Wam polecam, bo to jest według mnie… uczciwe. Nie fair byłoby polecać jakąś książkę do gramatyki, bo mózg tak się nie uczy! Takie ćwiczenia są wbrew naszej naturze, a wszystko, co robimy wbrew niej, jest skazane na porażkę.

Wprowadzenie w życie małych, mądrych zmian nie jest obarczone praktycznie żadnym wysiłkiem i sprawi, że kontakt z językiem będzie nas cieszył. Nawet jeśli na efekty trzeba będzie trochę poczekać. Małe, skromne nawyki często „(…) zdają się nie odnosić żadnych skutków, dopóki nie przekroczysz pewnego progu (…)”, jak pisze James Clear w książce Atomowe nawyki. Dlatego moja systematyczność to właśnie małe nawyki, które nie kosztują mnie ani czasu, ani wysiłku. Do ich realizacji nie muszę podejmować decyzji: “teraz przez godzinę pouczę się słówek”. Drobne nawyki, uważność na to, co mnie otacza i… okazuję się, że nie potrzebuję czasu, by rozwijać się językowo.
Będę dzielić się z Wami sposobami na moją “systematyczność”. Dziś połączenie dwóch praktyk, które chętnie stosuję, a tę drugą łączę też z wieloma innymi.
Sposób nr 1
W moim bloku mieszka sporo obcokrajowców. Wystarczy, że otworzę okno i jestem pewna, że każdego dnia usłyszę jakąś rozmowę po angielsku. I co z tym robię? Najczęściej po prostu cieszę się tym, że w windzie mogę przywitać się z kimś po angielsku i życzyć mu dobrego dnia i… nic więcej. Radość z używania języka, docenianie wypowiedzenia nawet prostych zdań, są bardzo ważne, by budować swoją dobrą aurę wokół procesu uczenia się. Czasem wychwytuję też z krótkiej rozmowy, którą prowadzę lub… słyszę (
) jedno nieznane mi słowo lub zwrot i notuję je w telefonie. Na później. Tutaj przejdę do kolejnego nawyku, który nieznany mi wcześniej zwrot czyni “MOIM”. Polecam Wam ten schemat, bo pasuje do wielu sytuacji, z których czerpiecie nowe słownictwo i oczywiście daje się to zrobić w “międzyczasie”.
Sposób nr 2
Stojąc w kolejce do kasy w Lidlu, w korku, czekając w kolejce na pobranie krwi, otwieram notatnik w telefonie i wybieram pierwszy lepszy zapisany w nim wcześniej zwrot (np. zapisany po rozmowie z obcokrajowcem). Wpisuję go w Google grafikę i po obrazkach oraz zdjęciach próbuję wywnioskować, co to słowo/zwrot oznacza. Oglądam zdjęcia, obrazki, memy i zgaduję/wyobrażam sobie, o jakie znaczenie może chodzić. W ten sposób uruchamiam zmysły, tworząc w pamięci ślad. Wpisuję jeszcze “nie mój zwrot” w słownik jednojęzyczny (np. duden.de) i czytam przykłady zdań z jego użyciem. W ten sposób widzę, w jakich kontekstach się pojawia. Dzięki temu upewniam się, czy wcześniej dobrze wywnioskowałam znaczenie. Gdy jestem już pewna, co dany zwrot oznacza, robię wtedy coś dla mnie najważniejszego: tworzę własne zdania z jego użyciem – takie, które dotyczą mnie i są autentyczne, tak by mój mózg dostał sygnał: “Hej, to jest ważne, trzeba to zapamiętać”!
Pamiętajcie! Żaden zwrot i słowo nie są Wasze, póki ich nie używacie. Często ignorujemy jakąś informację językową, bo “przecież rozumiem, wiem”, ale ile jest takich słów, które rozumiecie, kojarzycie, ale nigdy ich nie użyliście? Dopiero tworząc z nimi Wasze prawdziwe zdania, przejmiecie je do swojego słownika.
Od czego zacząć?
Małe nawyki to też małe decyzje i… mały wysiłek. Ale mądry. Żeby nawyki przynosiły efekty, muszą z nami zostać na dłużej. Dlatego wybierajcie sobie takie czynności, które właśnie Wam sprawią radość i dadzą satysfakcję.
To jak, wykorzystacie chwilę w kolejce w supermarkecie?
Magda